środa, 21 sierpnia 2013

1. Początek końca?




Była blada. Prawie tak blada jak leżąca przed nią biała koperta. Podkrążone, błękitne oczy i niedbale opadające na twarz jasne kosmyki włosów wcale nie dodawały tej dziewczynie uroku. Szybko odwróciłam wzrok od tej upiornej blondynki ukazującej mi się w lustrze, szepcąc pod nosem przekleństwa pod własnym adresem. Byłam niewiarygodnie zdenerwowana. Nie dość, że obudziłam się zbyt późno, to okropnie bałam się czekającego mnie piątego roku w Hogwarcie. Wzięłam głęboki oddech i po raz trzeci sprawdziłam czy przygotowana wcześniej lista potrzebnych mi rzeczy zgadza się z zawartością mojego kufra.

~*~

Peron numer 9 ¾ był ogromnie zatłoczony, jak to każdego, pierwszego dnia września. Z wielkim trudem spostrzegłam w tym tłumie znajomą sylwetkę, należącą do chłopaka o jasnobrązowych włosach.
- Remus! – zawołałam, krocząc w jego kierunku.
- Agnes – spojrzał na mnie swymi miodowymi oczami. – Dobrze znów cię widzieć . Jak ci minęły wakacje?
- Stanowczo za szybko. Ale ma to swoje plusy – uśmiechnęłam się. – Nawet nie masz pojęcia jak się za wami wszystkimi stęskniłam.
Stęskniłam się rzeczywiście. Za ludźmi, za tym niezwykłym miejscem, przepełnionym magią, w którym to każdy dzień był bardziej niesamowity od poprzedniego. Tęskniłam za wyjściami do Hogsmeade, popijaniem piwa kremowego w towarzystwie przyjaciół, za przyjemnym wiatrem we włosach, gdy dosiadałam miotły.
Nie zastanawiając się długo postanowiliśmy wsiąść do stojącego już na stacji pociągu. Powoli przeciskaliśmy się zatłoczonym korytarzem. Próbowałam dostrzec Syriusza, któremu to zwykle pierwszemu udawało się zająć przedział. Chłopak zawsze zjawiał się na peronie wyjątkowo wcześnie. Nie bez przyczyny. Wiedziałam, że Black nie najlepiej czuje się w swoim rodzinnym domu i najchętniej by go opuścił. Nigdy nie potrafiłam utożsamić się z nim, z jego sytuacją. Sama oddałabym wszystko, by mój ojciec wciąż żył. Niezależnie od tego jak miałyby układać się nasze relacje. Chłopaka nigdzie jednak nie było. Zajęliśmy więc pierwszy, wolny przedział. Lupin pomógł mi umieścić bagaż na półce, po czym usiedliśmy naprzeciwko siebie. Dopiero teraz zauważyłam, że chłopak nie wyglądał zbyt dobrze. Sprawiał wrażenie wyjątkowo osłabionego, jednak mimo to, na jego twarzy ciągle malował się delikatny uśmiech. Chciałam już coś powiedzieć, kiedy nagle otworzyły się drzwi przedziału. Stanęła w nich wysoka, ciemnowłosa dziewczyna.
- Kate! – natychmiast podniosłam się z siedzenia i objęłam koleżankę. – Aleś ty wyładniała!
- Spójrz na siebie, piękna -  uśmiechnęła się szeroko i przywitała również z Remusem.
- Widziałaś gdzieś Syriusza?
- Widziałam tylko Lily, jest w przedziale dla prefektów. Później tutaj przyjdzie. A ty nie powinieneś też tam być? – zwróciła się do Lupina.
- Tak, racja… - przyznał. – Więc do zobaczenia później.
W końcu ogromna, czarno-czerwona lokomotywa ruszyła w kierunku Hogwartu.

~*~

Na stacji Hogsmeade znaleźliśmy się dopiero wieczorem. Ogromnie cieszyłam się z tego, że już tutaj wróciłam. Chłodne, nocne powietrze muskało nasze twarze, więc jak najszybciej udałam się z Lily i Kate do miejsca, z którego odjeżdżały powozy ciągnięte przez testrale. Były to chude, przypominające konie stworzenia, o wielkich, nietoperzowatych skrzydłach. U tych, którzy widzieli je po raz pierwszy wzbudzały niemałe emocje. Nie mógł bowiem zobaczyć ich każdy – stawały się widzialne tylko dla tych, którzy byli świadkami czyjejś śmierci. Od samego początku uważałam je za wyjątkowo dziwne stworzenia. Roztaczały wokół siebie okropnie ponurą atmosferę. Puste, białe ślepia przyprawiały mnie o dreszcze.

~*~

Przemówienie dyrektora nie różniło się zbyt od ubiegłorocznego. Właściwie nie podejrzewałam nawet, że usłyszę coś nowego, tak więc już na samym początku, kiedy tylko zajęliśmy miejsce przy stole Gryffindoru zajęłam się wpatrywaniem w jedną, z unoszących się w powietrzu świec. Wydała mi się o wiele bardziej interesująca. Odwróciłam od niej uwagę dopiero wtedy, gdy na stołach pojawiły się półmiski wypełnione różnymi potrawami. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo byłam głodna.
- I co, zgłosisz się? – usłyszałam głos Lily.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Jak zwykle – zaśmiała się zauważając moje zdezorientowanie. – W drugim tygodniu września mają się odbyć sprawdziany do drużyn Quidditcha.
- Chyba jakoś przestało mnie to kręcić – stwierdziłam.
Uwielbiałam tę grę, lecz znacznie bardziej wtedy, kiedy nie ciążyła na mnie żadna presja.
- Chyba zwariowałaś – odezwał się Syriusz z pełnymi ustami. Quidditch, zaraz po motocyklach, należał do tych rzeczy, które interesowały Blacka najbardziej. – Widzę, że brak mojej obecności źle na ciebie wpływa.
- Tak – mruknęłam. – Wywołuje u mnie niebezpieczną euforię.
- Kłamiesz – stwierdził po krótkim milczeniu. – Nie ładnie, Rosenstiehl.
- Może mi ktoś podać kiełbaski? – odezwał się nagle James, mierzwiąc ręką rozczochrane na wszystkie cztery strony świata włosy.
Pytanie to ożywiło siedzącego obok niego chłopaka. Peter, bo tak miał na imię niski, pulchny Gryfon, natychmiast zerwał się by podać Potterowi odpowiedni talerz. Zrobił to niestety tak niezdarnie, że zawartość jednego z kielichów rozlała się po stole. Nie umknęło to uwadze profesora Slughorna, który jednym ruchem różdżki osuszył wszystko z płynu.  Pogroził mu figlarnie palcem, po czym szeroko się uśmiechnął.
Nie przepadałam za tym człowiekiem. Wiedziałam, że w tym roku mi nie odpuści. Twierdził, że po ojcu odziedziczyłam talent do eliksirów i przez to zdarzało mu się wymagać ode mnie o wiele więcej niż od pozostałych. Poza tym często męczył mnie, abym przychodziła do niego na spotkania Klubu Ślimaka.  
Slughorn, Black, a do tego SUMy. Zapowiadał się naprawdę ciężki rok.


6 komentarzy:

  1. NO. Takiego opowiadania z Huncwotami szukałam ^^ Mam nadzieję, że dojdzie rozwiązywanie tajemnic i mnóstwo dobrej zabawy ;) ładnie to wszystko opisujesz.
    Czekam na kolejny rozdział. Niestety jeśli pojawi się w ciągu najbliższych czterech dni, to przeczytam go z opóźnieniem. Ale przeczytam na pewno!
    Pozdrawiam,
    Puchonka ;>

    Zaglądaj do mnie częściej! http://hogwart-moja-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Agnes. Ładnie napisane, bardzo mi się spodobało i są Huncwoci! No nareszcie gdzieś się na nich natknęłam <3 U Agnes zapowiada się ciężki rok, a u Ciebie zapowiada się bardzo ciekawie. Wpadnę zobaczyć za jakiś czas, jak akcja się rozwinie ;) Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz poczytać jeszcze innego bloga o Huncwotach to tu masz adres:
      http://magiczna-milosc-lily-i-jamesa.blogspot.com

      PS Do Agnes - fajny blog :)

      Usuń
  3. Jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania o Huncwotach, ale ten mi się spodobał. Ciekawie się zaczyna i masz ładny styl pisania.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. No! Huncwoci zawsze spoko :3

    Styl pisania jest bardzo dobry. Czyta się lekko i przyjemnie. Właściwie nie wyłapałam żadnego błędu. Za to wielki plus dla Ciebie, bo ja popełniam ich mnóstwo. ;)
    Mało akcji jak na razie, ale to dopiero początek i jestem pewna, że wyjdzie z tego coś supera
    aśnego. :-D
    Początek obiecujący, trzymam kciuki za realizację :)
    Pozdrawiam
    Mystery :***

    harrypotter-narnia.blogspot.com <--- zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Awards.
    Serdecznie gratuluję i zapraszam do mnie
    Puchonka ;>

    OdpowiedzUsuń