Była blada. Prawie tak blada jak leżąca przed nią
biała koperta. Podkrążone, błękitne oczy i niedbale opadające na twarz jasne
kosmyki włosów wcale nie dodawały tej dziewczynie uroku. Szybko odwróciłam
wzrok od tej upiornej blondynki ukazującej mi się w lustrze, szepcąc pod nosem
przekleństwa pod własnym adresem. Byłam niewiarygodnie zdenerwowana. Nie dość,
że obudziłam się zbyt późno, to okropnie bałam się czekającego mnie piątego
roku w Hogwarcie. Wzięłam głęboki oddech i po raz trzeci sprawdziłam czy przygotowana
wcześniej lista potrzebnych mi rzeczy zgadza się z zawartością mojego kufra.
~*~
Peron numer 9 ¾ był ogromnie zatłoczony, jak to
każdego, pierwszego dnia września. Z wielkim trudem spostrzegłam w tym tłumie
znajomą sylwetkę, należącą do chłopaka o jasnobrązowych włosach.
- Remus! – zawołałam, krocząc w jego kierunku.
- Agnes – spojrzał na mnie swymi miodowymi oczami.
– Dobrze znów cię widzieć . Jak ci minęły wakacje?
- Stanowczo za szybko. Ale ma to swoje plusy –
uśmiechnęłam się. – Nawet nie masz pojęcia jak się za wami wszystkimi
stęskniłam.
Stęskniłam się rzeczywiście. Za ludźmi, za tym
niezwykłym miejscem, przepełnionym magią, w którym to każdy dzień był bardziej
niesamowity od poprzedniego. Tęskniłam za wyjściami do Hogsmeade, popijaniem piwa
kremowego w towarzystwie przyjaciół, za przyjemnym wiatrem we włosach, gdy dosiadałam
miotły.
Nie zastanawiając się długo postanowiliśmy wsiąść
do stojącego już na stacji pociągu. Powoli przeciskaliśmy się zatłoczonym
korytarzem. Próbowałam dostrzec Syriusza, któremu to zwykle pierwszemu udawało
się zająć przedział. Chłopak zawsze zjawiał się na peronie wyjątkowo wcześnie.
Nie bez przyczyny. Wiedziałam, że Black nie najlepiej czuje się w swoim
rodzinnym domu i najchętniej by go opuścił. Nigdy nie potrafiłam utożsamić się
z nim, z jego sytuacją. Sama oddałabym wszystko, by mój ojciec wciąż żył.
Niezależnie od tego jak miałyby układać się nasze relacje. Chłopaka nigdzie
jednak nie było. Zajęliśmy więc pierwszy, wolny przedział. Lupin pomógł mi
umieścić bagaż na półce, po czym usiedliśmy naprzeciwko siebie. Dopiero teraz
zauważyłam, że chłopak nie wyglądał zbyt dobrze. Sprawiał wrażenie wyjątkowo
osłabionego, jednak mimo to, na jego twarzy ciągle malował się delikatny
uśmiech. Chciałam już coś powiedzieć, kiedy nagle otworzyły się drzwi
przedziału. Stanęła w nich wysoka, ciemnowłosa dziewczyna.
- Kate! – natychmiast podniosłam się z siedzenia i
objęłam koleżankę. – Aleś ty wyładniała!
- Spójrz na siebie, piękna - uśmiechnęła się szeroko i przywitała również
z Remusem.
- Widziałaś gdzieś Syriusza?
- Widziałam tylko Lily, jest w przedziale dla
prefektów. Później tutaj przyjdzie. A ty nie powinieneś też tam być? – zwróciła
się do Lupina.
- Tak, racja… - przyznał. – Więc do zobaczenia
później.
W końcu ogromna, czarno-czerwona lokomotywa ruszyła
w kierunku Hogwartu.
~*~
Na stacji Hogsmeade znaleźliśmy się dopiero
wieczorem. Ogromnie cieszyłam się z tego, że już tutaj wróciłam. Chłodne, nocne
powietrze muskało nasze twarze, więc jak najszybciej udałam się z Lily i Kate
do miejsca, z którego odjeżdżały powozy ciągnięte przez testrale. Były to chude,
przypominające konie stworzenia, o wielkich, nietoperzowatych skrzydłach. U
tych, którzy widzieli je po raz pierwszy wzbudzały niemałe emocje. Nie mógł
bowiem zobaczyć ich każdy – stawały się widzialne tylko dla tych, którzy byli
świadkami czyjejś śmierci. Od samego początku uważałam je za wyjątkowo dziwne
stworzenia. Roztaczały wokół siebie okropnie ponurą atmosferę. Puste, białe
ślepia przyprawiały mnie o dreszcze.
~*~
Przemówienie dyrektora nie różniło się zbyt od
ubiegłorocznego. Właściwie nie podejrzewałam nawet, że usłyszę coś nowego, tak
więc już na samym początku, kiedy tylko zajęliśmy miejsce przy stole
Gryffindoru zajęłam się wpatrywaniem w jedną, z unoszących się w powietrzu
świec. Wydała mi się o wiele bardziej interesująca. Odwróciłam od niej uwagę
dopiero wtedy, gdy na stołach pojawiły się półmiski wypełnione różnymi
potrawami. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo byłam
głodna.
- I co, zgłosisz się? – usłyszałam głos Lily.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Jak zwykle – zaśmiała się zauważając moje
zdezorientowanie. – W drugim tygodniu września mają się odbyć sprawdziany do
drużyn Quidditcha.
- Chyba jakoś przestało mnie to kręcić –
stwierdziłam.
Uwielbiałam tę grę, lecz znacznie bardziej wtedy,
kiedy nie ciążyła na mnie żadna presja.
- Chyba zwariowałaś – odezwał się Syriusz z pełnymi
ustami. Quidditch, zaraz po motocyklach, należał do tych rzeczy, które interesowały
Blacka najbardziej. – Widzę, że brak mojej obecności źle na ciebie wpływa.
- Tak – mruknęłam. – Wywołuje u mnie niebezpieczną
euforię.
- Kłamiesz – stwierdził po krótkim milczeniu. – Nie
ładnie, Rosenstiehl.
- Może mi ktoś podać kiełbaski? – odezwał się nagle
James, mierzwiąc ręką rozczochrane na wszystkie cztery strony świata włosy.
Pytanie to ożywiło siedzącego obok niego chłopaka.
Peter, bo tak miał na imię niski, pulchny Gryfon, natychmiast zerwał się by
podać Potterowi odpowiedni talerz. Zrobił to niestety tak niezdarnie, że zawartość
jednego z kielichów rozlała się po stole. Nie umknęło to uwadze profesora
Slughorna, który jednym ruchem różdżki osuszył wszystko z płynu. Pogroził mu figlarnie palcem, po czym szeroko
się uśmiechnął.
Nie przepadałam za tym człowiekiem. Wiedziałam, że
w tym roku mi nie odpuści. Twierdził, że po ojcu odziedziczyłam talent do eliksirów
i przez to zdarzało mu się wymagać ode mnie o wiele więcej niż od pozostałych.
Poza tym często męczył mnie, abym przychodziła do niego na spotkania Klubu
Ślimaka.
Slughorn, Black, a do tego SUMy. Zapowiadał się
naprawdę ciężki rok.
NO. Takiego opowiadania z Huncwotami szukałam ^^ Mam nadzieję, że dojdzie rozwiązywanie tajemnic i mnóstwo dobrej zabawy ;) ładnie to wszystko opisujesz.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. Niestety jeśli pojawi się w ciągu najbliższych czterech dni, to przeczytam go z opóźnieniem. Ale przeczytam na pewno!
Pozdrawiam,
Puchonka ;>
Zaglądaj do mnie częściej! http://hogwart-moja-historia.blogspot.com/
Witaj Agnes. Ładnie napisane, bardzo mi się spodobało i są Huncwoci! No nareszcie gdzieś się na nich natknęłam <3 U Agnes zapowiada się ciężki rok, a u Ciebie zapowiada się bardzo ciekawie. Wpadnę zobaczyć za jakiś czas, jak akcja się rozwinie ;) Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego!
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz poczytać jeszcze innego bloga o Huncwotach to tu masz adres:
Usuńhttp://magiczna-milosc-lily-i-jamesa.blogspot.com
PS Do Agnes - fajny blog :)
Jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania o Huncwotach, ale ten mi się spodobał. Ciekawie się zaczyna i masz ładny styl pisania.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i pozdrawiam.
No! Huncwoci zawsze spoko :3
OdpowiedzUsuńStyl pisania jest bardzo dobry. Czyta się lekko i przyjemnie. Właściwie nie wyłapałam żadnego błędu. Za to wielki plus dla Ciebie, bo ja popełniam ich mnóstwo. ;)
Mało akcji jak na razie, ale to dopiero początek i jestem pewna, że wyjdzie z tego coś supera
aśnego. :-D
Początek obiecujący, trzymam kciuki za realizację :)
Pozdrawiam
Mystery :***
harrypotter-narnia.blogspot.com <--- zapraszam do mnie :)
Zostałaś nominowana do Liebster Awards.
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję i zapraszam do mnie
Puchonka ;>